MELODIA MIŁOŚCI - ROZDZIAŁ 14

Tuż po świcie obudziły nas promienie słońca i cudowny ptasi śpiew. Oparłam głowę o klatkę piersiową Mateusza, opuszkiem palca wodząc po jego brzuchu.

- Dzisiaj nasz wielki dzień - powiedziałam z nutką nadziei w głosie.

- Ciekawe, jak Karol poradzi sobie z wokalem. Chyba żaden zespół nie miał w sobie tle rewolucji w tak krótkim czasie - zaśmiał się, wplatając swoją dłoń w kosmyki moich włosów.

- Bez wątpienia jesteśmy wyjątkowi.

Zadarłam głowę do góry i odnajdując jego usta, skradłam z nich pocałunek.

* * *
Basia zadzwoniła do mnie, informując o zaplanowanej przed festiwalem próbie. Miała odbyć się na dwie godziny przed jego rozpoczęciem, w jednym z małych, angielskich teatrów. Ostatnie wolne godziny chcieliśmy spędzić na zwiedzaniu Londynu. Zostało nam niewiele czasu - jutro z samego rana mieliśmy lot powrotny do Polski. Do naszej szarej codzienności.

- Pójdę obudzić chłopaków! - rzuciłam w stronę łazienki. Miałam nadzieję, że Mateusz mnie usłyszał. Otworzyłam drzwi wejściowe, zostawiając je lekko uchylone. 

Zapukałam delikatnie do pokoju numer 121. Nie słysząc żadnej reakcji, postanowiłam do niego po prostu wejść. Karol już nie spał. Siedział na łóżku ze wzrokiem wbitym w okno, kiwając głową w rytm muzyki płynącej z jego dużych słuchawek. Grał przy tym na niewidzialnej gitarze. Wariat.

Po chwili zauważył mnie opartą o ścianę i uśmiechając się promiennie, zsunął słuchawki na swoją szyję.

- Jak tam Twój głos? Przygotowany? - spytałam, śmiejąc się cicho.

W odpowiedzi rzucił we mnie jedną z leżących koło niego poduszek.

- Nawet mnie nie denerwuj - powiedział, udając obrażonego.

- Za godzinę wychodzimy na miasto. Masz jeszcze trochę czasu. Pośpiewaj sobie - widząc, że chce rzucić we mnie kolejny raz, uciekłam czym prędzej z jego pokoju.

Stojąc na korytarzu usłyszałam dźwięki gitary - Artur też już nie spał. Postanowiłam mu nie przeszkadzać.

 
* * *

Kolejne godziny spędziliśmy na mieście. Zjedliśmy pyszny obiad w jednej z uroczych knajpek, zrobiliśmy masę zdjęć, staraliśmy się wyluzować. Zbliżał się czas naszej próby. Zmierzaliśmy powoli do teatru. Nie znając drogi, błądziliśmy po londyńskich uliczkach. Pytając przypadkowych ludzi, w końcu odnaleźliśmy miejsce przydzielone dla naszego zespołu. Przywitaliśmy obecnych tam pracowników. Teatr był naprawdę mały, jednak widać było, że panuje tu świetna atmosfera i na każdym koncercie czy spektaklu, to miejsce tętni życiem.

- Jesteśmy z zespołu Insanity. Mamy mieć tu próbę. Gdzie możemy znaleźć instrumenty? - spytał po angielsku Mateusz. Uwielbiam jego akcent. 

- Jest pewien problem - powiedziała jedna ze starszych kobiet. Była czymś bardzo zaniepokojona. - W nocy mieliśmy włamanie. Zabrali wszystko... - ostatnie słowa wypowiedziała ledwo słyszalnym szeptem, chowając twarz w swoich pomarszczonych dłoniach.

Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam. Poczułam, że uginają się pode mną kolana.

2 komentarze:

  1. tyle czasu czekałam na te nowe wpisy! teraz czekam na jeszcze więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję! <3


    w sumie z tym opowiadaniem zbliżamy się do końca, ale w głowie już mi się tworzy kolejne :D.

    OdpowiedzUsuń

Czytam i w miarę możliwości odpisuję na wszystkie komentarze. Na komentarze typu "Świetny blog! Wpadnij do mnie! Skomentuj!" nie odpowiadam. Spam zdecydowanie niemile widziany.