PUSTKA #15

Kochana!

Nieubłagalnie mijają kolejne miesiące. Michał z każdym dniem czuje się coraz lepiej. Już postanowiliśmy. Staramy się o dziecko. Chyba wyjedziemy na kilka tygodni do Kołobrzegu, do babci. Dawno się z nią nie widzieliśmy. Robi się coraz chłodniej, ale to nam nie przeszkodzi. Cudownie wzburzone morze, świeże powietrze – tego właśnie potrzebujemy.

Byłam na chwilę w szpitalu. Sama. Lekarze przekazali mi mały, pognieciony skrawek papieru.

„Zabrano mi serce, a każą żyć dalej
Zabierz mnie całego, zabierz mnie, Panie”

Czytając niezdarne pismo Kuby, z moich oczu zaczął płynąć potok słonych łez. Miałam wrażenie, jakby ktoś złamał mnie w pół. Zwinęłam się na korytarzu i łkałam z bólu. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Płakałam nad świadomością, że nikt nie potrafi mu pomóc. Patrzyłam na każdą literkę z coraz większym cierpieniem. Moje serce krwawiło.

Kiedy wstałam i włócząc nogami poszłam do wyjścia, zaczepił mnie obcy mi lekarz w podeszłym wieku. 
Może zawalić nam się świat, kiedy stracimy bliską osobę. Jednak to nic w porównaniu do tego, co czuje bliźniak tracąc brata. Oni odczuwają milion razy gorszy ból.” – powiedział, patrząc na mnie swoimi mądrymi oczami. Mimowolnie wybuchłam jeszcze gorszym, spazmatycznym płaczem. Przytulił mnie, wyczułam w nim ojcowską troskę, której tak naprawdę nigdy nie zaznałam. Zostawiłam na jego fartuchu czarne smugi tuszu wymieszanego z łzami. Po chwili kontynuował: 
,,Doskonale wiem, co on teraz czuje.” – zawiesił głos. - ,,Przeżyłem to samo.” 

Rozmawiałam z nim pięć godzin. Powiedział, że przetrwał dzięki pisaniu. Stworzył swój własny świat, w którym liczyło się jedynie pióro i stary, wyblakły notatnik. A potem obudziło się w nim pragnienie niesienia pomocy innym ludziom.

Wylałam niewiarygodną ilość łez.  Nie pamiętam drogi do domu. Nie byłam w stanie opowiedzieć o tym Michałowi.
 Nie chciałam.

10 komentarzy:

Czytam i w miarę możliwości odpisuję na wszystkie komentarze. Na komentarze typu "Świetny blog! Wpadnij do mnie! Skomentuj!" nie odpowiadam. Spam zdecydowanie niemile widziany.