PUSTKA #21

Kochana,

piszę do Ciebie ze szpitala, mimo, że to jeszcze nie jest czas porodu... Zasłabłam, kiedy poszłam na spacer. Pamiętam tylko ten rozdzierający moją czaszkę ból, z każdą sekundą nieznośnie przeszywający każdą komórkę ciała. To było tak nagłe i silne, a potem czułam tylko pustkę. Jestem półprzytomna, ledwo trzymam w dłoni długopis, faszerują mnie jakimiś lekami, co chwilę zabierają mnie na inne badania. Tak naprawdę nie wiem, co się dzieje, na razie lekarze nie chcą mnie informować. Rozmawiają jedynie z Michałem. Martwią mnie jego wilgotne oczy, jednak kiedy się obudzę, stara się do mnie uśmiechać... Kiedy lekarz przyszedł do sali i obaj  myśleli, że śpię, udało mi się usłyszeć coś o wstępnych złych wynikach i o tym, że mój upadek mógł spowodować zagrożenie ciąży. Jutro mają być jakieś decydujące wyniki o moim stanie, jutro będzie wszystko jasne. Jestem pewna, że Małej nic nie jest, po prostu to czuję. Boję się jedynie, że leki, które mi dają, mogą zaszkodzić dziecku. Lekarze są głusi na moje protesty, kiedy odmawiam przyjęcia kolejnych tabletek. Czuję, że ze mną jest bardzo źle... Nawet mówienie sprawia mi trudności. Co się dzieje, mamo?


Czuję, że gasnę.

Kocham Cię, Twoja A...

5 komentarzy:

Czytam i w miarę możliwości odpisuję na wszystkie komentarze. Na komentarze typu "Świetny blog! Wpadnij do mnie! Skomentuj!" nie odpowiadam. Spam zdecydowanie niemile widziany.